niedziela, 25 września 2011

Virgin Roster - Recenzja



Tytuł (oryginalny): Shukketsubo
Tytuł: Virgin Roster
Wydawca (oryginalny): ZyX
Wydawca: G-Collections

Rodzaj:  eroge
Platforma: PC
Data wydania w Japonii: 2002 (PC)
Data wydania w USA: 2003 (PC)

W większości gier bishojo jest tak, że bohater trafia w nowe miejsce, poznaje kilka bohaterek, wpada w jakieś kłopoty, a wszystko, w dobrym zakończeniu, kończy się tak, że ratujemy główną bohaterkę i zostajemy z nią, a kłopoty rozwiązują się. Tak mi się wydawało, bo niedawno jednak okazało się, że nie zawsze tak jest. Najpierw tak było z grą „Misleet”. Tam bohater był postacią na pewno nie pozytywną. Ale jednak jego przeciwniczką była bandytka, więc to zmieniało układ. Za to w „Virgin Roster” główny bohater, którym steruje gracz, jest też główną postacią negatywną w całej historii. I jedyną także, bo innych postaci, których można by nazwać negatywnymi, w tej grze nie ma.
Kengo Inui jest bliskim trzydziestki mężczyzną. Jest zamożny, bardzo inteligentny, przystojny, wysportowany i piekielnie sprytny. Idealny człowiek, prawda? Ale jest jeszcze coś innego – Kengo jest osobą całkowicie złą i zdemoralizowaną. Wszystkie swoje zalety wykorzystuje tylko w jednym celu – żeby zdobywać kolejne kobiety, upokarzać je i uzależniać je od siebie. Robi to tak, żeby nigdy nikt go o nic nie oskarżył, a swoje ofiary zmusza do całkowitego posłuszeństwa, przemocą albo groźbami. Nie ma dla nikogo sympatii ani współczucia. Na co dzień jest bardzo miłym i uprzejmym człowiekiem. Bardzo starannie maskuje swoje prawdziwe oblicze. Dzięki temu zdobył właśnie pracę nauczyciela chemii w liceum. Jego poprzednik miał wypadek i trafił do szpitala. A w szkole wiadomo, pełno pięknych uczennic i nauczycielek. Inui – sensei wyrusza więc na polowanie…
„Virgin Roster” to gra zupełnie inna niż większość gier Visual Novel. Nie ma tutaj w ogóle wątku romantycznego. Bohater jest zainteresowany bohaterkami, ale w takim znaczeniu jak napisałem wyżej. Nawet jeżeli jakaś go kocha, on to jedynie wykorzysta. A jeśli chodzi o bohaterki, są tutaj dwie najlepsze przyjaciółki Yuki i Shinobu. Jedna kocha się w Inuim, a druga w swojej przyjaciółce. Jest cicha, ciągle zawstydzona Kiyoko. Jest popularna gwiazda tenisa Ren, która rzadko się z kimś zaprzyjaźnia. Jest młoda, romantyczna praktykantka Tomo. Jest apodyktyczna i pomiatająca ludźmi nauczycielka Saki. Jest też szkolna pielęgniarka, pełna kompleksów Takako. Każda z nich może stać się ofiarą Inuiego, ale podczas jednej rozgrywki nie ma szans, żeby udało się ze wszystkimi. Główną bohaterką, występującą we wszystkich „ścieżkach” jest Kiyoko, reszta zależy już tylko od gracza.

Jak można łatwo policzyć, skoro jest siedem bohaterek, to gra ma siedem „ścieżek”. Niestety, nie są one ciekawe. W 1/3 każda ma to samo, a różnice między nimi to tylko wybór postaci i sposób, w jaki Inui ją zniewoli. Bardzo mnie rozczarowało, że nie ma jakichś innych zakończeń, gdzie na przykład głównemu bohaterowi by coś nie wyszło. Przydałoby się coś takiego, bo bohater jest tak pewny siebie, arogancki i denerwujący, że grając by się chciało zobaczyć, jak coś mu nie wychodzi. W fabule nie ma żadnych zwrotów akcji i niespodzianek. To jest kolejne rozczarowanie, bo przecież w takich grach historia jest jednak ważna. W „Virgin Roster” jest tak prosta, że już prostsza być chyba nie mogła. Ktoś kto ją pisał (i zakończenia też) nie wysilił się.

Gra powstała na początku lat 2000, ale jest zrobiona bardzo dobrze. Ma nawet animacje. Wszystkie postacie kobiece mówią głosami, według mnie dobrze dobranymi do ich charakterów. Grafika jest przyjemna dla oka, chociaż niewiele jest w tej grze obrazków fabularnych. Nie wszystkie projekty postaci są równie dobre,  na przykład Kiyoko ma dziwną twarz. Są tak naprawdę przeciętne. Teł jest niezbyt dużo, a muzyka niczym się nie wyróżnia. Rozgrywki dla kolejnych ścieżek są krótkie, po pierwszym przejściu gry można podczas następnych przewijać prawie 1/3 a czasami nawet 2/3 reszty, żeby dojść do finału, gdzie dzieje się coś innego.
Oczekiwałem po tej grze dużo więcej. Niestety, „Virgin Roster” jest według mnie grą mało ciekawą. Gdyby trochę bardziej skomplikowano historię i dano większą różnorodność w zakończeniach, była by pewnie lepsza. Brakuje tutaj zupełnie jakiegoś elementu romantycznego, przez który można by polubić bohaterów. Bez tego można najwyżej nie lubić głównego bohatera i współczuć reszcie. Tylko czy przez to samo można chcieć grać w „Virgin Roster”. Moim zdaniem jest wiele ciekawszych gier tego rodzaju.

Ocena 4/10
VNDB: http://vndb.org/v101

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz