środa, 21 września 2011

Fatal Relations - Recenzja


Tytuł: Fatal Relations
Wydawca: C's Ware
Rodzaj: Eroge, zagadki
Platforma: PC, DS
Data wydania w Japonii: 1998 (PC)
Data wydania w USA: 1998 (PC)
Data wydania w Japonii: 2009 (DS)

Rodzice Kena zginęli w wypadku samochodowym. Bohater nie miał niestety innych bliskich i groziło mu trafienie do sierocińca. Adoptowała go jednak rodzina Hayami, których koncern był właścicielem firmy rodziców Kena. Głową rodu była pani Hayami, mieszkająca w wielkim domu razem z piątką córek. Od tej pory Ken miał być ich bratem, a samotny mężczyzna pod jednym dachem z siedmioma kobietami (bo poza matką i jej córkami jest jeszcze służąca) ma przed sobą wiele pokus. Główny bohater jednak nawet nie podejrzewa, że finał tej historii nie będzie aż tak romantyczny, jak może mu się wydawać.
"Fatal Relations" to kolejna gra Visual novel stworzona przez firmę C's Ware. Dzięki niej po angielsku ukazały się takie gry jak "Nocturnal Illusions" albo "Divi-Dead", które były jednymi z najlepszych gier dating sim, jakie wyszły po w tamtych czasach. Mechaniką "Fatal Relations" przypomina "Nocturnal" albo "Love Potion". To gra całkowicie liniowa i chociaż jest tu bardzo wiele wyborów, nie mają one wpływu na rozwój wydarzeń. Wszystko toczy się według scenariusza a gracz nie ma możliwości jego zmienienia. Według mnie sprawia to, że "Fatal Relations" nie jest tak ciekawą pozycją, jak chociażby "Divi-Dead". Gdyby jeszcze historia była równie interesująca jak w "Nocturnal Illusions", to pewnie nie byłoby to aż takim problemem.
Niestety w "Fatal Relations" prawie nie ma historii. Cała fabuła to kilka pierwszych minut i kilka ostatnich. Gra jest bardzo krótka, da się ją przejść w godzinę. Rozgrywa się ona w ciągu sześciu dni i przez cały ten czas bohater zajmuje się albo "zaliczaniem" kolejnych bohaterek albo podglądaniem ich w dowolnych konfiguracjach. Oczywiście to co się widzimy na ekranie, nie ma żadnego znaczenia dla rozwoju fabuły. Dopiero w ostatnich minutach gry, zupełnie bez jakiegokolwiek sensu, coś się tam zaczyna dziać. Jak ktoś grał w "Nocturnal Illusions" to pewnie pamięta, że za każdą z bohaterek stała tam osobna historia, a dom, w którym toczyły się wydarzenia, był pełen tajemnic. Nie uświadczymy niczego takiego w "Fatal Relations". Wchodzimy do pokoju, spotykamy bohaterkę, wymieniamy kilka zdań, wskakujemy do łóżka (albo w inne miejsce), scenka i koniec. I tak toczy się akcja przez 90% czasu gry. Sprawia to, że o samych bohaterkach zbyt wiele się nie dowiemy. Są one zresztą bardzo sztampowe - jedna chorowita, druga dominująca, trzecia kujonka, czwarta sportsmenka itd.
Wyglądem "Fatal Relations" również nie zdobyło mojego serca. Projekty postaci stoją niżej poziomem niż w "Nocturnal Illusions", przypominają bardziej te z "Love Potion", ale uważam, że tam były lepsze. Nie ma tu praktycznie żadnych innych scenek poza seksem, tylko w samym finale jest kilka. Tła są utrzymane w jednym systemie kolorystycznym i mało ciekawe. W grze jest ledwie osiem pomieszczeń, między którymi chodzimy. No ale pisałem już, że historia nie posuwa się tutaj do przodu. Lepsza jest muzyka, ale ta w produktach C's Ware zawsze była dobrze zrobiona, jak na midi oczywiście. W grze są głosy, ale jeśli gracie na Windowsie, to ich nie usłyszycie. Żeby móc zagrać z głosami, trzeba uruchomić program przez Dosa, na przykład przy pomocy programu DosBox.

To jedna z najsłabszych gier Visual Novel, w jakie grałem. W takich produkcjach najważniejsza jest historia, a jeżeli jej prawie nie ma, to trudno wystawić wysoką ocenę, prawda? No i właśnie dlatego "Fatal Relations" dostało tyle, ile dostało - najniżej ze wszystkich gier dating sim, z jakimi miałem do czynienia. Nawet fanom "starej kreski" nie poleciłbym tej pozycji, gdyż są dużo lepsze gry, takie jak "Nocturnal Illusions" albo "Love Potion". Tą lepiej omijać z daleka.

Ocena: 2/10
VNDB: http://vndb.org/v739

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz